Przejdź do głównej zawartości

Czy na pewno wiesz kim jesteś?




  Przeczytałem ostatnio o teorii mówiącej o tym, że obraz dotyczący naszej osoby różni się w zależności od tego, kto jest jego odbiorcą. 


    Inaczej mówiąc, Pani kasjerka w sklepie, którą widzisz przez krótką chwilę raz na jakiś czas może odbierać cię jako zupełnie inną osobę, niż twoi znajomi, którzy zamiast prostego szkicu mogą wykreować w swoich głowach skomplikowany tryptyk, napakowany rozmaitymi szczegółami. Tak samo, jak inaczej widzą cię twoi rodzice, rodzeństwo (jeśli takie “posiadasz”), czy współpracownicy. 


    Co myśli o tobie bezdomny, który oceniając twoją prezencję postanowił zagadać, żeby zapytać o parę złotych? Możliwe, że jego mniemanie na temat twoich cech osobowości pogłębi się jeszcze, zapewniając mu przy tym gratyfikację pieniężną. A co jeśli jego teza zostanie brutalnie odrzucona, kiedy z okazji tego, że dziś twój dzień nie należy do najlepszych, odmówisz mu datku? Może do tego odpowiesz coś w nie do końca miłym tonie. Nie ukrywajmy, tezę dotyczącą twojej ugodowości wszak musiał już wcześniej sformułować, skoro, po krótkiej ocenie i tak zwrócił się do ciebie z prośbą o donację. 


    Załóżmy, że dzisiaj od rana masz paskudny humor. Brak snu, ciągły stres, a do tego wszystkiego nieustająca pogoń za marzeniami dobijają cię teraz w wyjątkowo przytłaczający sposób, a śledzenie ostatnich obrad Sejmu, podczas których, o dziwo trafnie, Sz. P. Sasin wspomina, że “niektórzy nazywają tę salę cyrkiem”, oraz połączony z tym faktem niepokojący brak dezaprobaty zgromadzonych, w myśl powiedzenia “milczenie oznacza zgodę”, krótko mówiąc, nie napawa optymizmem. 


    Przekorny pan bezdomny napotkał cię na swej drodze akurat wtedy, gdy krocząc ulicą jesteś akurat w trakcie mielenia w głowie stwierdzenia wicemarszałka Terleckiego “nie ma odpowiedzi na wniosek formalny, którego nie było”, wobec czego ripostujesz krótko, acz niezrozumiale “to nie był wniosek formalny” i odchodzisz, zostawiając skonfundowanego oponenta, w którego głowie właśnie namalowany został obraz ciebie jako biednego szaleńca, któremu raczej należy współczuć, niż prosić o piątkę na coś ciepłego do zjedzenia. 


    Godzinę później otrzymujesz telefon, dajmy na to, od doradcy finansowego. Już od pierwszej chwili słyszysz, że jest wprost rozanielony. Ma w końcu dla ciebie świetną wiadomość. Możesz oszczędzić niebagatelną sumę pieniędzy poprzez modyfikację zeznania podatkowego. O! Jak wspaniale! Jak dobrze! Ogarnia cię szczęście. Kwota, którą podaje twój rozmówca jest o wiele wyższa niż ta wspomniana w poprzedniej rozmowie. Nie dość, że naddatek z pewnością przysłuży się do rozwoju twojej firmy, to jeszcze wystarczy na wypad nad morze. Kto wie, może nawet na cały tydzień! Przy obecnych cenach to niewątpliwy luksus. Poddając się nagłemu impulsowi, skręcasz z ulicy, którą akurat idziesz i kierujesz się w stronę rynku miasta, w którym obecnie jesteś.  Twój dzień właśnie zmienił się na lepsze. Idziesz pewnym krokiem, z szerokim uśmiechem na ustach. Nawet słońce jakby jaśniej zaczęło świecić. 


    Właśnie wtedy przed tobą  pojawia się  kolejny bezdomny mężczyzna. Wygląda prawie tak samo jak poprzedni, zagaduje również podobnie dobierając słowa. Nawet kwota, o którą prosi to także „bagatelka, pięć polskich złociszy”. Na pozór ta sama sytuacja, coś jednak uległo zmianie. Teraz, kiedy wiesz, że na twoim koncie niedługo pojawi się spora suma pieniędzy, czujesz szczęście. Poprzedni stan ducha usunął się w niebyt. Wydaje ci się, jakby poprzednie wydarzenia działy się w zamierzchłej przeszłości. W tym momencie jest zupełnie inaczej. Postanawiasz podzielić się nieco tą nagłą radością. Gdzie tam piątka, od razu wyciągasz z portfela pięćdziesiąt złotych. Wkładasz banknot w dłoń zaskoczonego rozmówcy, życząc mu przy tym wszystkiego, co najlepsze i dzieląc się z nim sprawdzonym truizmem, że jeżeli tylko będzie naprawdę mocno chciał, to może osiągnąć wszystko, co tylko sobie wymarzy. 


    Gratulacje, właśnie w bazie danych utworzono nowy obraz ciebie. 


    Bezdomny cieszy się, że dobrze ocenił twój wygląd i będzie cię później miło wspominał. W jego głowie wręcz kipisz otwartością, empatią i altruizmem. W ciągu godziny powstały więc dwa obrazy. Jeden osoby posępnej, może nawet nieco stukniętej, drugi zaś na wskroś optymistycznego samarytanina, który zawsze pomoże w potrzebie. Nie wspominając o trzecim obrazie, tym, który jest w twojej głowie. W końcu to, jak widzisz siebie, także może się zmieniać. 


    Henning Beck w swojej książce „Mózg się myli” udowadnia, że twój organ dowodzący myślami nie ma wcale stuprocentowej skuteczności. Na pewno zdarzyło ci się pójść kiedyś do kuchni, otworzyć lodówkę, a potem patrzeć się tępo na jej zawartość, próbując przypomnieć sobie, po co w ogóle się tutaj znajdujesz. Nie pamiętasz po co idziesz do lodówki, ale masz pewność, że twoje przekonania dotyczące wiedzy, religii, kontaktów międzyludzkich, czy polityki na pewno są prawdziwe? Może nasze życia są kolektywnie, na kształt sali sejmowej według wspomnianego uprzednio Sz. P. Sasina „przez niektórych nazywane cyrkiem”? Co nam wtedy pozostaje? 


    Nic. 


    Tylko się bawić. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stworzyłem książkę dla dzieci wykorzystując AI

 Sztuczna inteligencja (AI - artificial intelligence) stała się ostatnimi czasy nad wyraz popularna. I trudno się dziwić. Rzadko się zdarza, żeby jakiś wynalazek miał w końcu tak wiele zastosowań. Jest ona wykorzystywana w ogromnej ilości przypadków, od programowania, przez medycynę i finanse, po pracę kreatywną, jak na przykład tworzenie grafiki. AI jest ostatnio odpowiedzialne między innymi za diagnozowanie u pacjentów schizofrenii za pomocą analizy obrazów, z większym powodzeniem niż lekarze, tworzenie botów do inwestowania dających lepsze wyniki niż profesjonalni traderzy, pisanie gotowych schematów stron internetowych, czy tworzenie zaawansowanych grafik na podstawie zadanego tekstu w bardzo krótkim czasie. Wspaniale, prawda?    To zależy.  Po spopularyzowaniu AI od razu podniosły się głosy ludzi, których branża została przez nie usprawniona: Czy sztuczna inteligencja zabierze nam prace? Czy skończy się to wdrożeniem w życie scenariuszem rodem z Terminatora? A może jedyne do czego

Dzwonią dzwonki sań, ale to… listopad

       Nadeszła jesień, a razem z nią wszystkie jesieni przymioty. Zmianę było czuć już w samym wietrze, który z dnia na dzień z ciepłego, dającego krótką ulgę w upale, zamienił się w zimny i porywisty. Złote liście kłębiły się na ulicach, poruszane co i rusz to w jedną, to drugą stronę. Z nieba nieprzerwanie siąpił gęsty, klejący deszcz, z gatunku tych, których początkowo może i nie czuć, jednak z czasem podstępnie przenikają każde ubranie. Upalne dotychczas słońce zaczęło dawać zdecydowanie mniej ciepła, a jasna, błękitno złota pogoda ustąpiła odcieniom brązu, czerwieni i wszechogarniającej szarości. Jednak zimno, opadające liście, lśniące kasztany, pomarańczowe dynie i parująca w kubku słodka, mleczna kawa nie były jedynym, co przyszło z jesienią. Ludzie cieszyli się, wkładając na siebie swetry i wyciągając z szafy grubaśne koce, inni zacierali zziębnięte ręce i narzekali, pokasłując co i rusz. Nikt nie spodziewał się tego, co wkrótce miało nastąpić.      Zaczęło się niewinnie. Niek