Rozpraszam się.
Rozmywam w oceanie zmysłów.
Tulony przez ciszę.
Próbuję odnaleźć siebie w istnieniu.
Bo jeśli to nie Ja,
ja nie jestem sobą, czy nikim się staję?
Być nikim, jakież to podłe określenie.
Odważnym, bezczelnym się lepiej tu żyje.
Lecz paradoksalnie to w ciszy jest siła.
Cisza potrafi kark ugiąć, duch złamać.
Elektryzuje, przeraża i wciąga.
W ciszy udaje się przejrzeć zasłonę
Co w pustce schowana, porusza coś w duszy.
Cisza potrafi kark ugiąć, duch złamać.
Elektryzuje, przeraża i wciąga.
W ciszy udaje się przejrzeć zasłonę
Co w pustce schowana, porusza coś w duszy.
To za nią jest światło.
To za nią trwa burza.
Wieczna, elektryczna.
Z oddali ją widać.
Wyładowania i błyski, jak sztuczne ognie rozpalone o północy w Nowy Rok.
Wieczna, elektryczna.
Z oddali ją widać.
Wyładowania i błyski, jak sztuczne ognie rozpalone o północy w Nowy Rok.
Zbliża się zmiana.
Już czuć, jak pachnie świeżością.
Brand new.
Wsiadaj i jedź.
Brand new.
Wsiadaj i jedź.
Siedzę na klifie, na granicy umysłu i patrzę się w pustkę.
Fale nieświadomości tłoczą się leniwie, mimowolnie wyznaczając granicę pomiędzy tym, co znane, a tym, czego poznać nie sposób.
Fale nieświadomości tłoczą się leniwie, mimowolnie wyznaczając granicę pomiędzy tym, co znane, a tym, czego poznać nie sposób.
Wstaję. Chwiejnym krokiem cofam się powoli. Podchodzę do drzwi.
Wyciągam rękę, ale palce ześlizgują się po gładkiej powierzchni. Klamki już nie ma. To bezdenna studnia.
Upadam i wstaje. I znów idę na brzeg, wyczekiwać jutra. Przybędzie niebawem, na horyzoncie już widzę - nadchodzi świt.
Komentarze
Prześlij komentarz