Dzień był upalny. Słońce prażyło niemiłosiernie, a bezchmurne niebo nie zapowiadało nawet chwili wytchnienia. Jeden z mężczyzn ukrytych w cieniu ogromnego drzewa oliwnego pociągnął zdrowo z amfory. Chłeptał łapczywie, a strużki karminowego płynu ciekły mu po brodzie, znikając w długiej, siwej brodzie. Parę kropel zawędrowało na koszulę pijącego, tworząc kolejne plamy w już i tak pobrudzonym ubraniu. Czknął głośno, odetchnął pełną piersią i przymrużył oczy z zadowoleniem. Uśmiech pojawił się na jego twarzy niemal natychmiast. - To jest to, mój drogi, dobre wino i doborowe towarzystwo. Właśnie po to warto żyć! Zakrzyknął, rozkładając ręce niczym gospodarz zapraszający do karczmy. Coś w jego wyglądzie intrygowało. Był przysadzisty, z wielkim brzuchem będącym efektem niezliczonych popijaw. Długie włosy opadały w nieładzie na koszulę, zakrywając niektóre z zabrudzeń, a z dziurawego buta wystawał nonszalancko lewy paluch. Rozmówca przyjrzał mu się wnikliwie i do...
I Ty możesz stać się MonuMentalnym!