Przejdź do głównej zawartości

Stworzyłem książkę dla dzieci wykorzystując AI

 Sztuczna inteligencja (AI - artificial intelligence) stała się ostatnimi czasy nad wyraz popularna. I trudno się dziwić. Rzadko się zdarza, żeby jakiś wynalazek miał w końcu tak wiele zastosowań. Jest ona wykorzystywana w ogromnej ilości przypadków, od programowania, przez medycynę i finanse, po pracę kreatywną, jak na przykład tworzenie grafiki. AI jest ostatnio odpowiedzialne między innymi za diagnozowanie u pacjentów schizofrenii za pomocą analizy obrazów, z większym powodzeniem niż lekarze, tworzenie botów do inwestowania dających lepsze wyniki niż profesjonalni traderzy, pisanie gotowych schematów stron internetowych, czy tworzenie zaawansowanych grafik na podstawie zadanego tekstu w bardzo krótkim czasie. Wspaniale, prawda? 

 To zależy. 

Po spopularyzowaniu AI od razu podniosły się głosy ludzi, których branża została przez nie usprawniona: Czy sztuczna inteligencja zabierze nam prace? Czy skończy się to wdrożeniem w życie scenariuszem rodem z Terminatora? A może jedyne do czego będzie wykorzystywane to oszustwa internetowe, łamanie praw autorskich, czy tworzenie tzw. "deep fake'ów", gdzie każdy będzie mógł podłożyć głos i obraz pod dowolną osobę, a potem oskarżyć ją o coś, czego nie zrobiła, albo uwiarygodniać nieprawdziwe wiadomości, szerząc wśród społeczeństwa chaos i dezinformację? 

Cóż... Wydaje mi się, że tak naprawdę zależy to od nas, ludzi. Do czego wykorzystasz to krzemowe dobro, jakim jest sztuczna inteligencja? Możesz za jej pomocą zrobić coś dobrego, na przykład spróbować rozwiązać problem głodu na świecie, poprzez skonstruowanie urządzenia usprawniającego uprawy roślin, albo wykonać translator umożliwiający rozmowę pomiędzy człowiekiem a delfinem. A może po prostu chcesz stworzyć projekt kompletu noży kuchennych, które umożliwią kucharzom wejście na wyższy poziom kulinarnego majstersztyku? Ograniczają cię tylko umiejętności i wyobraźnia. 

Idąc tym tropem postanowiłem przetestować możliwości AI i stworzyłem książkę. No, może nie książkę, bardziej książeczkę dla dzieci. 

W tym celu wykorzystałem chatbot ChatGPT, który został stworzony jako coś na kształt osobistego asystenta, służącego do rozmów oraz ułatwianiu codziennej pracy oraz MidJourney, oprogramowanie służące do tworzenia grafiki komputerowej, składających nowe obrazy na podstawie tych już istniejących, znajdujących się w bazie danych. Całość wykonywałem w okolicach kwietnia 2023 roku, a więc na początku największego boomu związanego z rozwojem AI. 

Pierwszym etapem było opracowanie tematyki oraz tytułu naszej książki. Piszę naszej, ponieważ do dziś zastanawiam się, jak powinniśmy traktować prawa autorskie w takim przypadku. No bo kto w końcu pisze i tworzy grafiki. Autorem jest osoba, która nadzoruje pracę, redagując i wybierając pomysły spośród większej grupy proponowanej przez chatbot, czy może jednak wszystko co napisane jest przez sztuczną inteligencję powinno zostać uznane za wyłącznie jej dzieło? A może jednak jedno i drugie jest tutaj twórcą? Problem jest jednak w tym, że taki ChatGPT na przykład nie jest człowiekiem. Jakie powinno mieć prawa i obowiązki w takim przypadku? To, że jakiekolwiek muszą zostać stworzone wydaje się oczywiste, jednak precyzyjna treść zapisów prawnych pewnie jeszcze przez dłuższy czas pozostanie dla nas niewiadomą. Przejdźmy zatem nad tym do porządku dziennego i kontynuujmy historię. Początki nie były łatwe. Już samo określenie tytułu okazało się problematyczne. Jak stworzyć coś nowego, skoro chatbot posługuję się znanymi nazwami, a do tego dochodzą tysiące innych, generowane przez użytkowników non stop? Paręset prób wybrania proponowanego tytułu zaowocowało w końcu wyborem: Chcemy zrobić serię, w której dzieci o przydomkach i imionach na tę samą literę będą odbywać podróż, w której razem z nimi będziemy dowiadywać się o nowych wartościach i cnotach, którymi powinni kierować się wszyscy ludzie na świecie, a zwłaszcza dzieci. Pierwszą z serii książeczek napisanych w języku angielskim miała zostać książka 

The Adventure of Ethical Eddie: A Tale of Kindness and Courage.

Historia chłopca o imieniu Eddie miała poruszać tematykę bullying'u, a więc znęcania się nad słabszymi, jakże obecną wśród młodych ludzi. Nasz dzielny chłopiec ma jedno marzenie: pragnie rozsiewać na świecie małe ziarenka dobrych uczynków, swoją postawą nauczając innych, jak należy postępować w trudnych przypadkach, które często napotykamy w życiu. Eddie, wędrując przez las, poznaje grupkę zwierząt leśnych, które dręczone są przez naszego antybohatera, wilka. Mamy jelenia, szopa, sowę i małą myszkę, które żyją sobie wspólnie, współpracując ze sobą, w przyjaźni spędzając swoje życie w lesie niedaleko domu Eddie'go. Wilk nie rozumiejąc pojęcia przyjaźni, postanawia straszyć i gnębić zwierzątka, napadając na nie przy każdej możliwej okazji. Eddie, dowiadując się o tym, wykazuje się empatią i spotyka się z każdym ze zwierząt, zbierając informacje i opracowuje plan. Razem z nowo poznanymi znajomymi, konfrontuje zjednoczone ofiary z wilkiem oprawcą, które za namową dzielnej małej myszki postanawiają wybaczyć dręczycielowi, jeżeli ten okaże skruchę. Wilk całe szczęście wysłuchuje Eddiego oraz jego leśnych przyjaciół i zauważa swój błąd. Postanawia od dziś zmienić swoje zachowanie, dając na zawsze kres znęcaniu się nad słabszymi. Dzięki empatii, odwadze i dobroci chłopcu udaje się przezwyciężyć strach i niepokój, napełniając serca swoich towarzyszy radością i gotowością do działania oraz zmieniania świata w trochę lepsze miejsce. Jest to ważna lekcja, zarówno dla dzieci jak i dorosłych, bo w końcu wszyscy czasami zachowujemy się jak dzieci. Piękne, prawda? Jestem niezmiernie dumny z tego, że sam zaproponowałem taką tematykę. Propagowanie etycznych zachowań jest dla mnie niezmiernie ważne, ponieważ często spotykamy się z różnymi zachowaniami czy pokusami i nie jest łatwo próbować robić coś "tak, jak trzeba", kiedy wokół widzi się postępujący upadek wartości. Czasami ludzie rozkalibrowują swoje wewnętrzne kompasy, a wtedy ciężko jest wrócić na właściwy kurs. Nigdy nie jest jednak na to za późno i zawsze powinniśmy się starać żyć w zgodzie, zarówno ze sobą jak i innymi. 

W celu stworzenia historii rozdzieliłem poszczególne sceny na osobne rozdziały i poprosiłem ChatGPT o stworzenie wierszowanego tekstu w języku angielskim. Powiedzieć, że średnio dawał radę, to jak nic nie powiedzieć. Eddie raz był chłopcem, raz niebieskim słoniem. Czasami w lesie myszka zmieniała się nagle w strusia, a wilk nie zawsze był sobą i zachowywał się albo nieracjonalnie, albo stawał się człowiekiem. Stylistyka też często zmieniała się między rozdziałami, więc tak naprawdę książeczka stworzona z pomocą AI była zaledwie szkieletem, wymagającym dużego nakładu pracy. 

Kolejnym bólem okazało się tworzenie grafiki. Jak sprawić, żeby mały chłopiec zawsze wyglądał tak samo? Podzielę się z wami niektórymi z nieudanych obrazów, kiedy próbowałem doszlifować postać małego Eddiego:






Stworzyłem setki obrazków, zanim udało się dopasować odpowiedniego chłopczyka do naszego bohatera. W końcu jednak udało się, a mały Eddie przyjął poniższą postać: 

Osobiście bardzo mi się podoba! Po wybraniu wyglądu Eddiego napotkałem na kolejny problem. Każdy obrazek wyglądał nieco inaczej. Chłopak miał albo cofniętą szczękę, albo inne włosy, albo był ubrany zupełnie inaczej. Zwierzęta też nie należały do najłatwiejszych. MidJourney czasami generowało obrazy rodem z koszmaru. Niektóre z leśnych zwierząt posiadały skrzydła, pomimo tego, że wcale w zamyśle nie miały być ptakami, a ptaki obdarzone zostały nogami, albo bujnym porożem. Jedne wyglądały jak obraz leżący u kogoś w domu, inne z kolei jak dzieło szalonego taksydermisty, nie mówiąc już o tym, że Eddie za każdym razem wyglądał inaczej. 





W końcu jednak odnalazłem magiczną formułę i wszystko się udało, a z tysięcy grafik wybrane zostały te najważniejsze, które znajdują się w ostatecznej wersji książeczki. Ogromnie się cieszę, że wszystko udało się tak jak powinno i mam nadzieję, że w końcu powstanie kolejna część, w której przedstawię inne etyczne zachowania. 

Jestem pewny, że sztuczna inteligencja jeszcze nie raz nas zaskoczy i niekoniecznie w złym znaczeniu tego słowa. Można za jej pomocą zrobić rzeczy wielkie, trzeba tylko wiedzieć jak, a do tego chcieć wykorzystać jej potencjał do czegoś dobrego, nie tylko do podkładania głosu Szymona Hołowni pod śmieszne przeróbki z Sejmu. 

Jeżeli chcielibyście zobaczyć, jak ostatecznie wygląda książeczka, możecie kupić ją na Amazonie, w postaci e-booka albo fizycznej książki w twardej oprawie:


Mam nadzieję, że się Wam spodoba!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy na pewno wiesz kim jesteś?

  Przeczytałem ostatnio o teorii mówiącej o tym, że obraz dotyczący naszej osoby różni się w zależności od tego, kto jest jego odbiorcą.      Inaczej mówiąc, Pani kasjerka w sklepie, którą widzisz przez krótką chwilę raz na jakiś czas może odbierać cię jako zupełnie inną osobę, niż twoi znajomi, którzy zamiast prostego szkicu mogą wykreować w swoich głowach skomplikowany tryptyk, napakowany rozmaitymi szczegółami. Tak samo, jak inaczej widzą cię twoi rodzice, rodzeństwo (jeśli takie “posiadasz”), czy współpracownicy.      Co myśli o tobie bezdomny, który oceniając twoją prezencję postanowił zagadać, żeby zapytać o parę złotych? Możliwe, że jego mniemanie na temat twoich cech osobowości pogłębi się jeszcze, zapewniając mu przy tym gratyfikację pieniężną. A co jeśli jego teza zostanie brutalnie odrzucona, kiedy z okazji tego, że dziś twój dzień nie należy do najlepszych, odmówisz mu datku? Może do tego odpowiesz coś w nie do końca miłym tonie. Nie ukrywajmy, tezę dotyczącą twojej ugodo

Dzwonią dzwonki sań, ale to… listopad

       Nadeszła jesień, a razem z nią wszystkie jesieni przymioty. Zmianę było czuć już w samym wietrze, który z dnia na dzień z ciepłego, dającego krótką ulgę w upale, zamienił się w zimny i porywisty. Złote liście kłębiły się na ulicach, poruszane co i rusz to w jedną, to drugą stronę. Z nieba nieprzerwanie siąpił gęsty, klejący deszcz, z gatunku tych, których początkowo może i nie czuć, jednak z czasem podstępnie przenikają każde ubranie. Upalne dotychczas słońce zaczęło dawać zdecydowanie mniej ciepła, a jasna, błękitno złota pogoda ustąpiła odcieniom brązu, czerwieni i wszechogarniającej szarości. Jednak zimno, opadające liście, lśniące kasztany, pomarańczowe dynie i parująca w kubku słodka, mleczna kawa nie były jedynym, co przyszło z jesienią. Ludzie cieszyli się, wkładając na siebie swetry i wyciągając z szafy grubaśne koce, inni zacierali zziębnięte ręce i narzekali, pokasłując co i rusz. Nikt nie spodziewał się tego, co wkrótce miało nastąpić.      Zaczęło się niewinnie. Niek