Przejdź do głównej zawartości

Wspomnienia

Myślę, że to zaskakujące, że mam dwadzieścia pięć lat, a ze swojego życia pamiętam głównie urywki. Ciekawe jest dla mnie to, jak działa pamięć. Jeżeli chciałbym prześledzić swoje życie od początku do chwili, w której siedzę i piszę te słowa, musiałbym siedzieć miesiącami i spisywać wszystko. Mógłbym starać się uporządkować te strzępki informacji na temat tego, co doświadczyłem przez wszystkie te lata, układać je chronologicznie, a jednak rezultat przypominałby bardziej strzępki grzybni, rozsiane to tu, to tam, raz zagęszczone, tłoczące się jedna koło drugiej, raz praktycznie nieobecne, złączone delikatną nicią czasu. Podobną są ludzie z pamięcią tak dobrą, że potrafią sięgać wstecz dokądkolwiek zechcą, wypuszczać na światło dzienne wszystkie wspomnienia. Wspaniała umiejętność. Sam chciałbym kiedyś tak umieć. 

Póki co, wędruje sobie w czasie, wspominając w losowych momentach zdarzenia, które mi się przytrafiły. Niekiedy przypominam sobie dane fragmenty, kiedy ktoś mi o nich opowie, albo zapyta, czy pamiętam, od czasu do czasu też uderzają mnie same z siebie, ale kiedy chcę przypomnieć coś sobie celowo, bardzo często kończy się to niepowodzeniem. No cóż, pamięć długotrwała chyba nigdy nie była moją mocną stroną. Krótkotrwałą mam dobrze opanowaną, raczej nie sprawiało mi nigdy problemu nauczenie się książki o wielkości cegły, przestudiowanie jej przez noc, a potem zaliczenie egzaminu, bazując na tym, co pamiętam z lektury. Potrafię pamiętać większość z tego, co robię, jakoś do dnia wstecz, a potem, wspomnienia rozmywają się i kiedy ktoś pyta, na przykład o to, gdzie położyłem coś parę dni temu, zazwyczaj nie mam problemu, żeby cofnąć się myślami do czasu, w którym robiłem tę daną rzecz i odpowiedzieć, chociaż zajmuje mi to często sporo czasu. 

Czuję, że podświadomie wiem, tak mniej więcej, kim jest osoba, przez której oczy obserwuje świat. Posiadam przeżycia, jestem tego pewny. Dobrze pamiętam moment, kiedy nie potrafiłem jeszcze chodzić i prawie wygrałem nagrodę Darwina, zrzucając na siebie telewizor. Mam przed oczami, jak jako nierozumiejący, co się stało szkrab, leżę pogrążony w ciemności, przykryty szafką, na całe szczęście posiadającą wgłębienie, czekając na to, aż będę mógł pełzać dalej. Pamiętam marzenia, w których leżałem w pokoju, wyobrażając sobie, że w ścianie koło łóżka wydrążony jest tunel, prowadzący do sekretnego pokoju pełnego zabawek. Jak zaczytywałem się w książkach, a potem nieudolnie próbowałem dopisywać dalsze przeżycia moich ulubionych bohaterów. Posiadówki rodzinne, wycieczki do lasu, przebywanie z dzieciakami z przedszkola, czy szkoły, spędzanie czasu w gronie osób, które opuściły już tę ziemską rzeczywistość. Tak samo dorastanie, pierwsze imprezy, o których mogę powiedzieć, że doskonale pamiętam, czemu w większości nic nie pamiętam, to, jak przestałem skupiać się na rozwoju i pogubiłem się na długie lata, sprzeciwiając się "autorytetom", których nie rozumiałem, pogrążając w coraz większym niezrozumieniu wobec świata i ludzi, którzy mnie otaczają. To, jak wygrzebywałem się z tego bagna, mocno nadwyrężając psychikę swoim najbliższym i fakt, że po wielu latach w końcu mogę mniej więcej powiedzieć o sobie, że wiem, dokąd zmierzam. Najmilsze lata mojego życia, kiedy mieszkałem w Łodzi, dzieląc niewielkie, choć piękne mieszkanie z moją ukochaną, spotykając świetnych ludzi na studiach. W końcu też powrót do rodzinnego domu i rozwijanie się w swojej pierwszej pracy. Mam to ciągle przy sobie, gdzieś wewnątrz, a coraz to nowe sytuacje, pomagające zrozumieć mi swoje motywy i działania, pojawiają się non stop, uderzając w najmniej spodziewanych momentach. 

 Z drugiej strony, zawsze zastanawiało mnie to, że moja siostra, rodzice czy dziadkowie, często wspominają przy okazji różnych spotkań, jak byli ze mną w jednym czy drugim miejscu, robili to, czy tamto, a potem pytają, czy to pamiętam, z oczekującym wyrazem twarzy, żebym tylko potwierdził, jak było super. Siedzę potem, zawstydzony jak nie wiem, zastanawiając się, co ze mną jest nie tak, jeżeli parę osób zgodnie uważa, że coś robiłem, a ja za żadne skarby świata nie potrafię sobie tego przypomnieć. Czasami przytakiwałem do tego, starając się nie dać po sobie poznać, że kłamię, czasami zakrywałem się żartem, że "nie pamiętam, musiała być niezła impreza, hehe", a czasem mówiłem prawdę: nie jestem w stanie powiedzieć, czy byłem świadkiem tych samych wydarzeń, o których słucham w danym momencie. Po każdej takiej chwili, godzinami siedzę i próbuję uruchomić tę nieaktywną część mózgu, w której najwyraźniej panuje bałagan. Prawie że krzyczę na komórki nerwowe, żeby przestały się obijać i wyprodukowały mi prawdziwe wspomnienie, co do którego nie będzie w mojej głowie żadnych wątpliwości, że naprawdę się wydarzyło. No bo jak brać za pewnik tę część siebie, o której się słyszy, gdy pada nie z własnego wnętrza, lecz z ust kogoś innego? 

Do wczorajszej nocy nawet nie uświadamiałem sobie tego, jak bardzo mnie to dręczy. Kręciłem się jednak w łóżku, nie mogąc usnąć przez jakieś trzy godziny, a kolejne wizje przelatywały przede mną, jedna za drugą. Raz wywracałem się na orczyku, nie mogąc opanować deski, podczas swoich pierwszych przygód ze snowboardem, raz stałem na klatce schodowej, czekając, aż kumpel przebije mi ucho agrafką, a zaraz potem leżałem w morskiej wodzie, dryfując na plecach, a promienie słońca omywały mi twarz. Każda z tych chwil kończyła się tym samym pytaniem, kołaczącym się w środku: Kim tak naprawdę jestem? Zastanawiałem się, jakie to dziwne, a jednocześnie cudowne, że w każdej chwili swojego życia możemy wędrować po czasoprzestrzeni, na ile własne wspomnienia nam na to pozwalają, a jeśli nie, zawsze pozostaje opcja obejścia przeszkody i wytworzenia własnych, nieziszczonych wspomnień. We śnie możesz przecież robić co ci się żywnie podoba, a przeżycia z tego często potrafią być równie prawdziwe jak te, których doświadczasz na jawie. 

Stan między jawą a snem, to stan magiczny, a jeśli dobrze się go pozna, marzenia senne nie muszą ograniczać się tylko do czasu, kiedy leżymy, próbując usnąć. Chociaż, to nie jest właściwie dzisiejszy temat. Wróćmy do sedna sprawy.

Zastanawia mnie, czy ktoś poza mną też ma ten problem, że często słyszy, że za młodu robił jakieś rzeczy, których za cholerę nie może sobie przypomnieć. Macie tak samo? Dajcie znać.

Niektórzy mówią, że nie istnieje przeszłość i przyszłość, jest tylko teraźniejszość, a pozostałe fragmenty nosimy ze sobą, pamiętając je tak, jak wierzymy, że wyglądały. Czy to oznacza, że w każdej mijającej sekundzie naszego życia stajemy się kimś innym, niż do tej pory? I gdzie, do cholery, ukrywa się w tym wszystkim prawda?



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stworzyłem książkę dla dzieci wykorzystując AI

 Sztuczna inteligencja (AI - artificial intelligence) stała się ostatnimi czasy nad wyraz popularna. I trudno się dziwić. Rzadko się zdarza, żeby jakiś wynalazek miał w końcu tak wiele zastosowań. Jest ona wykorzystywana w ogromnej ilości przypadków, od programowania, przez medycynę i finanse, po pracę kreatywną, jak na przykład tworzenie grafiki. AI jest ostatnio odpowiedzialne między innymi za diagnozowanie u pacjentów schizofrenii za pomocą analizy obrazów, z większym powodzeniem niż lekarze, tworzenie botów do inwestowania dających lepsze wyniki niż profesjonalni traderzy, pisanie gotowych schematów stron internetowych, czy tworzenie zaawansowanych grafik na podstawie zadanego tekstu w bardzo krótkim czasie. Wspaniale, prawda?    To zależy.  Po spopularyzowaniu AI od razu podniosły się głosy ludzi, których branża została przez nie usprawniona: Czy sztuczna inteligencja zabierze nam prace? Czy skończy się to wdrożeniem w życie scenariuszem rodem z Terminatora? A może jedyne do czego

Czy na pewno wiesz kim jesteś?

  Przeczytałem ostatnio o teorii mówiącej o tym, że obraz dotyczący naszej osoby różni się w zależności od tego, kto jest jego odbiorcą.      Inaczej mówiąc, Pani kasjerka w sklepie, którą widzisz przez krótką chwilę raz na jakiś czas może odbierać cię jako zupełnie inną osobę, niż twoi znajomi, którzy zamiast prostego szkicu mogą wykreować w swoich głowach skomplikowany tryptyk, napakowany rozmaitymi szczegółami. Tak samo, jak inaczej widzą cię twoi rodzice, rodzeństwo (jeśli takie “posiadasz”), czy współpracownicy.      Co myśli o tobie bezdomny, który oceniając twoją prezencję postanowił zagadać, żeby zapytać o parę złotych? Możliwe, że jego mniemanie na temat twoich cech osobowości pogłębi się jeszcze, zapewniając mu przy tym gratyfikację pieniężną. A co jeśli jego teza zostanie brutalnie odrzucona, kiedy z okazji tego, że dziś twój dzień nie należy do najlepszych, odmówisz mu datku? Może do tego odpowiesz coś w nie do końca miłym tonie. Nie ukrywajmy, tezę dotyczącą twojej ugodo

Dzwonią dzwonki sań, ale to… listopad

       Nadeszła jesień, a razem z nią wszystkie jesieni przymioty. Zmianę było czuć już w samym wietrze, który z dnia na dzień z ciepłego, dającego krótką ulgę w upale, zamienił się w zimny i porywisty. Złote liście kłębiły się na ulicach, poruszane co i rusz to w jedną, to drugą stronę. Z nieba nieprzerwanie siąpił gęsty, klejący deszcz, z gatunku tych, których początkowo może i nie czuć, jednak z czasem podstępnie przenikają każde ubranie. Upalne dotychczas słońce zaczęło dawać zdecydowanie mniej ciepła, a jasna, błękitno złota pogoda ustąpiła odcieniom brązu, czerwieni i wszechogarniającej szarości. Jednak zimno, opadające liście, lśniące kasztany, pomarańczowe dynie i parująca w kubku słodka, mleczna kawa nie były jedynym, co przyszło z jesienią. Ludzie cieszyli się, wkładając na siebie swetry i wyciągając z szafy grubaśne koce, inni zacierali zziębnięte ręce i narzekali, pokasłując co i rusz. Nikt nie spodziewał się tego, co wkrótce miało nastąpić.      Zaczęło się niewinnie. Niek