Przejdź do głównej zawartości

Kotka Lucynka alias Metatron

Jako, że covid, który według niektórych ludzi jest zmyśloną chorobą, uderzył w moją rodzinę, zarażając wszystkich dookoła ze skutecznością godną fińskiego snajpera, zostałem zamknięty na kwarantannie. Co ważne dla dzisiejszej historii, utknąłem w pokoju, siedząc z rodzicami i naszą wiekową kotką pod jednym dachem. 

Lucyna, bo tak na imię tej szacownej staruszce (mowa o kocie, Mama nie jest znowu taka stara), ma bardzo ciekawy tryb życia. Śpi bowiem całymi dniami, wylegując się na swojej specjalnej poduszce. Podusia, która za czasów swojej świetności wyróżniała się swoim bordowym kolorem, przez parę ostatnich lat została tak szczelnie pokryta futrem, że zmieniła kolor na biały z domieszką burego. Myślę, że to w odpowiedni sposób przedstawia, jak często przesiaduje na niej zwinięty w kłębek koteczek.

Niewielka dygresja : Widziałem kiedyś, jak ludzie wyczesują swoje zwierzaki, a z pozostałości ich sierści robią podobnych rozmiarów klony. Mam silne podejrzenie, że z samej tej kociej poduszki spokojnie mógłbym wytworzyć armię Lucynek, porównywalną do oddziałów szturmowców z drugiej części "Gwiezdnych Wojen" (drugiej, czy piątej, cholera wie... Jak tak się chwilę zastanowię, trylogie Lucasa są dla mnie jak "Dziady" Mickiewicza - nigdy nie wiem, która część tak naprawdę jest która). 

Wracając do kota. Kiedy akurat nie śpi, zazwyczaj robi jeszcze trzy rzeczy. Idzie do miski, prosić o jedzenie, wychodzi na dwór, albo robi to, co wszystkie kotowate uwielbiają najbardziej - drze japę. To o tym ostatnim zwyczaju postanowiłem dzisiaj napisać. 

Rozdarty z tej Luśki jest zwierzak, jak nie wiem. Jak bardzo? Starczy powiedzieć, że syrena obwieszczająca alarm powietrzny to przy jej miauczeniu ledwie słyszalny hałas, przypominający bzyczenie komara. Sposób, w jaki działa na nerwy właściwie też jest podobny do bzyczenia komara. Nie takiego zwykłego, gdzieś w lesie przy ognisku, bardziej jak bzyczenie, które rozlega się w pokoju, w momencie w którym leżysz w ciemności na łóżku, pod cieplutką kołdrą, powoli zapadając w sen. 

Naprawdę, mówię wam, trzydzieści minut z tym kotem o godzinie czwartej czy piątej nad ranem potrafi zmiażdżyć psychikę lepiej niż Gordon Ramsay krzyczący na uczestników piekielnej kuchni. Ten kot miauczy w nocy i miauczy za dnia, miauczy, kiedy jest głodna, miauczy, że chce wyjść, miauczy dlatego, że akurat zobaczyła, że idziesz po schodach. Kiedy tylko usłyszy, że ruszasz do łazienki, zaraz się odpala, próbując pobić rekordy w wydobywających się z małego pyszczka decybelach. Czasem nie wytrzymujemy i kotek ląduje na zewnątrz, żeby była chociaż chwila spokoju. Myślicie, że to coś daje? A gdzie tam! Potrafi miaukolić z taką intensywnością, że usłyszysz ją piętro wyżej, siedząc w słuchawkach przy zamkniętym oknie. 

Jakby Luśka była superbohaterką, jej "origin story" wyglądało by mniej więcej tak : 

Będąc jeszcze małym kociątkiem, Lucyna-Bobrzyna ugryziona została przez radioaktywny megafon, dający jej umiejętność miauczenia głośniej, niż jakakolwiek inna żyjąca istota. Nie mogąc zaznać spokoju, przechadza się teraz po nocnym Zagnańsku, a jej głośne miauki przyprawiają złoczyńców o zimne dreszcze. Póki stoi na straży prawa i porządku, nikt nie przejdzie po pasach w miejscu niedozwolonym. Wystarczy, że tylko o tym pomyśli, a już zaraz za nim rozlega się głośne "ŁALOOOOOOŁ"

Łaloł, zapytacie? Przecież koty robią "miau"? No właśnie... Żeby jeszcze ten kot miauczał, jak te słodkie zwierzaki na filmach na Youtube, jeszcze dałoby się to przeżyć. Zamiast tego, brzmi bardziej tak, jakby wróciła z imprezy w melinie, gdzie przez cały tydzień z kumplami piła nierozcieńczany spirytus i paliła ruskie fajki bez filtra. 

Poza tym, to serio, wspaniały koteczek, bez którego w domu byłoby bardzo smutno. Jest towarzyska, prawie nigdy nie drapie i jak tylko ktoś przychodzi w odwiedziny, zaraz ląduje na kolanach gości. Serio, byłoby mi przykro, gdyby jej zabrakło. Czasami jednak, w takie dni jak dziś, siedzę marząc o tym, że mam ręce pilot dla zwierząt, obsługujący funkcję "mute". Patrząc na tę miauczysynkę, na pewno byłby to najbardziej wytarty przycisk na tym urządzeniu.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cisza

Rozpraszam się. Rozmywam w oceanie zmysłów. Tulony przez ciszę. Próbuję odnaleźć siebie w istnieniu. Bo jeśli to nie Ja, ja nie jestem sobą, czy nikim się staję? Być nikim, jakież to podłe określenie. Odważnym, bezczelnym się lepiej tu żyje. Lecz paradoksalnie to w ciszy jest siła. Cisza potrafi kark ugiąć, duch złamać. Elektryzuje, przeraża i wciąga. W ciszy udaje się przejrzeć zasłonę Co w pustce schowana, porusza coś w duszy. To za nią jest światło.  To za nią trwa burza. Wieczna, elektryczna. Z oddali ją widać. Wyładowania i błyski, jak sztuczne ognie rozpalone o północy w Nowy Rok.  Zbliża się zmiana.  Już czuć, jak pachnie świeżością. Brand new. Wsiadaj i jedź. Siedzę na klifie, na granicy umysłu i patrzę się w pustkę. Fale nieświadomości tłoczą się leniwie, mimowolnie wyznaczając granicę pomiędzy tym, co znane, a tym, czego poznać nie sposób.  Wstaję. Chwiejnym krokiem cofam się powoli. Podchodzę do drzwi. Wyciągam rękę,...

W którą stronę siejesz wiatr?

Jedno pytanie, nad którym myślę, że warto się zastanowić:  W którą stronę siejesz wiatr?  Właśnie z tej strony powróci do Ciebie burza.  Zastanów się dobrze, gdzie kierujesz swoją uwagę, Na co wykorzystujesz swoją energię.

Karuzela strachu

 Najpierw okropnie się boisz. Potem bierzesz głęboki wdech. Witasz się z lękiem, opanowujesz Wyciągasz swą rękę i oswajasz nieco.  Nawet się uśmiechasz, choć trochę półgębkiem, Nieśmiało tak jakoś, na wspomnienie przeżyć,  Co z przeszłości wzięte witają cię w progu.  A potem znów jazda, bo zataczasz koło.  Musisz się nauczyć czyszczenia historii. Jak tego nie zrobisz, to skończysz jak derwisz. Wirując jak Wszechświat,  Strachem pochłonięty.