Przejdź do głównej zawartości

Sen srebrny Salomei

Jeśli chodzi o przemyślenia - Dzisiaj będzie krótko, bo brak mi słów.

Nie będzie wzniosłych zdań, ani błyskotliwych uwag, bo na żadne nie udało mi się wpaść. Próbowałem coś napisać, szamotałem się wewnątrz swojej głowy, żeby coś konstruktywnego z niej wypłynęło, ale aktualnie panuje tam susza.
Carl Gustav Jung pisał, że w pewnym momencie swojego życia poczuł, że jego jaźń stała się pustynią, gdy zbyt długo unikał swojej duszy. Chyba sam również trafiłem na swoją pustynię.
Z drugiej strony, wygodnie byłoby zwalić winę na to, że przecież jest piątek. Uznaję ten stan za przejściowy i czekam aż coś na tej mojej pustyni wyrośnie. Trzymajcie kciuki.

Porzucając osobiste wtrącenia: Tym, których nie zniechęciłem początkowymi słowami opowiem o temacie, który wylosował mi przycisk "losuj artykuł" na Wikipedii.

Prezentujmy więc!

Tematem przewodnim dzisiejszego odcinka będzie...

Trrrrrtrrrrrtrrrrrrrrtrrrrrrr. (Dla tych, którzy nie wokalizują podczas czytania - teraz powinniście usłyszeć werble).

"Sen srebrny Salomei" - minialbum muzyczny Czesława Niemena. [1]


Jak się dowiedziałem, całość albumu trwa zaledwie 11 minut i 43 sekundy. Nie jest on zbyt długi, co zdecydowanie przemawia na korzyść  warto poświęcić chwilę, żeby go posłuchać. Co ciekawe, wokal Niemena możecie usłyszeć dopiero około siódmej minuty, wcześniej napotkacie tylko warstwę muzyczną.
Album zarówno swoją nazwą jak i wymową nawiązuje do dramatu Juliusza Słowackiego, który, jak wiemy od Gąbrowicza, wielkim poetą był. Dramat Słowackiego "Sen srebrny Salomei. Romans dramatyczny w 5 aktach", a więc pośrednio również rzeczony minialbum Niemena rozgrywa się wokół historii miłosnej Leona i tytułowej Salomei, dotykając przy okazji tematyki historiozoficznej oraz towiańszczyzny. [2]
Brzmi groźnie, więc służę wyjaśnieniem.

Historiozofia to inaczej filozofia historii. Uwaga! Nie należy jej mylić z historią filozofii. Historiozofia dotyczy rozważań filozoficznych, które skupiają się wokół takich zagadnień jak:
- czy wydarzenia historyczne powstają w sposób przypadkowy, czy może istnieje coś takiego jak proces historyczny?
- czy na dzieje ludzkości mają wpływ poszczególne osoby, czy jednak determinują je z góry ustalone prawa?
- czy historia lubi się powtarzać?
- czy dzieje zmierzają do jakiegoś celu, czy będą trwać nieprzerwanie? [3]
- czy Pratchett w swojej serii powieści ze świata Dysku opisywał naszą Ziemię, która rzeczywiście jest płaskim dyskiem, spoczywającym na grzbiecie ogromnego, kosmicznego żółwia?

No dobra, to ostatnie jest oczywiście żartem. Myślę, że filozofowie mają lepsze rzeczy do roboty niż zastanawianie się nad takimi rzeczami, jak wielki żółw dryfujący przez kosmos.
(Przypis autora: Ale czy na pewno?)

Pojęcie numer dwa - towiańszczyzna. Tutaj przechodzimy do postaci Andrzeja Towiańskiego. Trzeba mu przyznać, że ziomek był dosyć kontrowersyjny, patrząc na to, że wywalono go z Francji pod zarzutem szpiegowania dla Rosjan. Towiański żył na przełomie XVIII i XIX wieku i zajmował się filozofią, mesjanizmem, rozwojem organizacji Koło Sprawy Bożej oraz, przez trzy lata, zarządzaniem majątkiem, który pozostawił mu ojciec. Gdy miał 29 lat doznał objawienia religijnego i stwierdził, że walki zbrojne i zabijanie wrogów niekoniecznie są dobrym rozwiązaniem, jeśli chodzi o poprawę świata, w którym żyje. Założył wyżej wymienioną organizację, której członkowie zwali się towiańczykami, na cześć założyciela. Jego zwolennikami było wiele znanych osób, w tym Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki, nic więc dziwnego, że drugi ze wspomnianych poetów poświęcił się na tyle, że napisał dramat ukazujący poglądy Towiańskiego na życie człowieka. Według przekonań omawianego przeze mnie filozofa, człowiek może zostać zbawiony głównie wtedy, gdy postępuje on w zgodzie z przeznaczeniem, które określił mu Bóg. Co ważne, przeznaczenie to nie było według Towiańskiego czymś, co koniecznie musi się wydarzyć, ponieważ człowiek posiada wolną wole i robi co mu się żywnie podoba, jednak postępowanie wbrew temu przeznaczeniu miało spotykać się z karą, nawet za życia danej osoby. [4] Zgodnie z poglądami towiańczyków, ludzie mogli iść drogą swojego przeznaczenia na dwa sposoby. Zostały one ukazane w "Srebrnym śnie Salomei". Pierwszą z tych dróg był "czarny krzyż", czyli odpowiednie odgadywanie tego, co jest wolą Bożą i działanie zgodnie z nią, w dramacie postacią, która podąża drogą "czarnego krzyża" jest księżniczka Wiśniowiecka. Drugą drogą podąża tytułowa Salomea. Jest to droga "białego krzyża", która opiera się na wypełnianiu swojego przeznaczenia w sposób nieświadomy i kierowany przez Boga. Salomea miewa prorocze sny, które, ogólnie mówiąc, zaczyna sobie olewać  i w zamian za to mordują jej całą rodzinę. Gdy ponosi karę, dziewczyna zapada w letarg, a kiedy się budzi, okazuje się, że wszystko już jest git i prowadzi dalej szczęśliwe życie. [2] Spoko sprawa, nic tylko iść spać, kiedy ma się jakiś problem. Szkoda tylko rodziny.



No, ale, rozpisałem się o dramacie, a tu trzeba wracać do Niemena.

Otwierającym utworem albumu  jest "Przepowiednia Wernyhory".

Nawiązuje to do postaci Wernyhory, który według legendy był wieszczem kozackim, przepowiadającym losy Rzeczypospolitej w XVIII wieku. [5] Kozackim nie tylko dlatego, że miał zajebistą lirę. Drugim powodem, dlatego tak go określiłem było to, że Wernyhora był Kozakiem.

Legendarną przepowiednię, do której nawiązuje "Sen srebrny Salomei" możecie przeczytać poniżej:

 "Polacy teraz w swoich zamiarach upadną i Polska trzykroć będzie rozszarpana. Różni ludzie kusić się będą o jej odbudowanie, ale nadaremnie. Przyjdzie wielki mąż od zachodu: Polacy oddadzą się jemu na usługi; wiele im przyobieca, a mało uczyni: chociaż nazwą się znowu narodem, będą jęczeli pod jarzmem Niemców i Moskali. Potem zostanie ich królem człowiek zły i zacięty, który wiele krwi przeleje. Polacy powstaną przeciw niemu, i jeszcze upadną przez nieład i niezgodę. Długo niewola i ucisk rozciągną się nad nimi; aż na koniec zajaśnieją błogie czasy, kiedy naród bogaty sypnie pieniędzmi, Mahometanie w Horyniu napoją swoje konie, i Moskale dwa razy na głowę pobici zostaną: raz pod Batowem około
Semi-mohił (siedmiu mogił), drugi raz pod Starym Konstantynowem w jarze Hanczarycha zwanym. Od tego czasu Polska zakwitnie od Czarnego do Białego morza i będzie trwała po wieki wieków". [6]


Ale nam chłop fajnie przepowiedział. Czekam, aż zakwitniemy od Czarnego do Białego morza. Na razie się chyba nie zapowiada, ale spokojnie, jak widać to tylko kwestia czasu.

Wracając do "Srebrnego snu Salomei", wszystkie utwory, które znajdują się na tym mega krótkim albumie, nawiązują nazwami do treści  dramatu Słowackiego [1]:

  • Przepowiednia Wernyhory
  • Spotkanie Leona i Salomei
  • W obozie ukraińskim
  • Zazdrość Semenki
  • Przybycie regimentu
  • Defilada
  • Marsz weselny
  • Pieśń Wernyhory

Pokrótce mówiąc - Leon i Salomea są głównymi bohaterami dramatu. Leoś z pewnością do świętych nie należał. Na Ukrainie panowała koliszczyzna, czyli powstanie chłopów i Kozaków przeciwko szlachcie, Żydom, Kościołowi i w ogóle, w pewnym momencie, wszystkiemu, co się tylko ruszało. [7] Semenka był kozakiem i manipulującym skurczysynem, a Wernyhora był na tyle ważną postacią, że jego pieśń jest jedynym utworem, któremu wokal użyczył Niemen. Więcej nie napiszę, żeby nie psuć Wam zabawy z ewentualnego słuchania albumu i czytania dramatu.

Jeżeli chcecie mieć lepszy pogląd na ten temat i macie trochę wolnego czasu, możecie przeczytać dzieło Słowackiego. Jest to bardzo krótki dramat, dostępny bezpłatnie na "Wolnych lekturach".

Na koniec tego niezbyt długiego wpisu powiem tylko:

Posłuchajcie sobie tego albumu, naprawdę jest bardzo w porządku.



Miłego weekendu!

Odnośniki:
1. Artykuł na Wikipedii o minialbumie Niemena
2. Artykuł o dramacie tego, który wielkim poetą był
3. Zofia Historia
4. Andrzej Towiański i o nim słów kilka
5. Wernyhora
6. Przepowiednia Wernyhory - skąd zerżnąłem treść
7. O powstaniu hopuf

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stworzyłem książkę dla dzieci wykorzystując AI

 Sztuczna inteligencja (AI - artificial intelligence) stała się ostatnimi czasy nad wyraz popularna. I trudno się dziwić. Rzadko się zdarza, żeby jakiś wynalazek miał w końcu tak wiele zastosowań. Jest ona wykorzystywana w ogromnej ilości przypadków, od programowania, przez medycynę i finanse, po pracę kreatywną, jak na przykład tworzenie grafiki. AI jest ostatnio odpowiedzialne między innymi za diagnozowanie u pacjentów schizofrenii za pomocą analizy obrazów, z większym powodzeniem niż lekarze, tworzenie botów do inwestowania dających lepsze wyniki niż profesjonalni traderzy, pisanie gotowych schematów stron internetowych, czy tworzenie zaawansowanych grafik na podstawie zadanego tekstu w bardzo krótkim czasie. Wspaniale, prawda?    To zależy.  Po spopularyzowaniu AI od razu podniosły się głosy ludzi, których branża została przez nie usprawniona: Czy sztuczna inteligencja zabierze nam prace? Czy skończy się to wdrożeniem w życie scenariuszem rodem z Terminatora? A może jedyne do czego

Czy na pewno wiesz kim jesteś?

  Przeczytałem ostatnio o teorii mówiącej o tym, że obraz dotyczący naszej osoby różni się w zależności od tego, kto jest jego odbiorcą.      Inaczej mówiąc, Pani kasjerka w sklepie, którą widzisz przez krótką chwilę raz na jakiś czas może odbierać cię jako zupełnie inną osobę, niż twoi znajomi, którzy zamiast prostego szkicu mogą wykreować w swoich głowach skomplikowany tryptyk, napakowany rozmaitymi szczegółami. Tak samo, jak inaczej widzą cię twoi rodzice, rodzeństwo (jeśli takie “posiadasz”), czy współpracownicy.      Co myśli o tobie bezdomny, który oceniając twoją prezencję postanowił zagadać, żeby zapytać o parę złotych? Możliwe, że jego mniemanie na temat twoich cech osobowości pogłębi się jeszcze, zapewniając mu przy tym gratyfikację pieniężną. A co jeśli jego teza zostanie brutalnie odrzucona, kiedy z okazji tego, że dziś twój dzień nie należy do najlepszych, odmówisz mu datku? Może do tego odpowiesz coś w nie do końca miłym tonie. Nie ukrywajmy, tezę dotyczącą twojej ugodo

Dzwonią dzwonki sań, ale to… listopad

       Nadeszła jesień, a razem z nią wszystkie jesieni przymioty. Zmianę było czuć już w samym wietrze, który z dnia na dzień z ciepłego, dającego krótką ulgę w upale, zamienił się w zimny i porywisty. Złote liście kłębiły się na ulicach, poruszane co i rusz to w jedną, to drugą stronę. Z nieba nieprzerwanie siąpił gęsty, klejący deszcz, z gatunku tych, których początkowo może i nie czuć, jednak z czasem podstępnie przenikają każde ubranie. Upalne dotychczas słońce zaczęło dawać zdecydowanie mniej ciepła, a jasna, błękitno złota pogoda ustąpiła odcieniom brązu, czerwieni i wszechogarniającej szarości. Jednak zimno, opadające liście, lśniące kasztany, pomarańczowe dynie i parująca w kubku słodka, mleczna kawa nie były jedynym, co przyszło z jesienią. Ludzie cieszyli się, wkładając na siebie swetry i wyciągając z szafy grubaśne koce, inni zacierali zziębnięte ręce i narzekali, pokasłując co i rusz. Nikt nie spodziewał się tego, co wkrótce miało nastąpić.      Zaczęło się niewinnie. Niek