Przejdź do głównej zawartości

Flauta

Czasami zdarza się, że dopada nas flauta. 

Jeśli mam być szczery, aż do wczoraj nie znałem tego słowa. Jednak z chwilą, w której pierwszy raz usłyszałem ten wyraz, od razu wiedziałem, że często będę się nim posługiwać. Flauta jest terminem żeglarskim, który wywodzi się od niemieckiego słowa Flaute, czyli słaby, ospały. Oznacza, że trafiliśmy właśnie na bezwietrzną pogodę. Na wodzie nie unoszą się fale, a wszystko spoczywa w bezruchu. Słowo to może również odnosić do ekonomii - kiedy na giełdzie panuje bezruch, mówi się, że dotknęła ją flauta.

Jest to normalne zjawisko, które występuje od czasu do czasu i nic nie możemy na nie poradzić. 

Ten sam termin można odnieść do okresu w życiu, w którym czasem czujemy, że wszystkie nasze starania są bezowocne. Na pewno sami doświadczyliście kiedyś flauty. Wszystko stoi w miejscu i nie zapowiada się wcale, że cokolwiek miałoby się zmienić. W ogóle nie czujecie, że rozwijacie swoje żagle, a wasza łódź nie tyle buja się leniwie na powierzchni wody, co prostu stoi nieruchomo. Jak posąg, który zastygł w pozie nadanej przez utalentowanego rzeźbiarza. Wydaje się, że cały wysiłek, jaki wkładacie w to, żeby ruszyć do przodu przypomina pracę Syzyfa, który mozolnie wnosi swój głaz na szczyt góry, licząc na to, że tym razem uda mu się w końcu dotoczyć ten cholerny kamień na miejsce. Mnie osobiście dość często dopada podobne uczucie.

Ale! Jest nadzieja! Kiedy poczujecie, że tkwicie w miejscu, z którego ciężko jest się wydostać, powiedzcie sobie "Aha, to właśnie flauta". Usiądźcie wtedy wygodnie, porozkoszujcie się chwilę tą ciszą i spokojem, którą przynosi, a potem uruchomcie silniki. Nie dajcie się mamić bezruchem. Będzie was powstrzymywał przed dotarciem do celu podróży. Nacieszcie się ile trzeba, a gdy już poczujecie, że ogarnia was spokój, zbierzcie w sobie siłę, wszystkie swoje rezerwy i płyńcie dalej, aż znów zadmie wiatr i nabierzecie prędkości.

Nie wszystko przychodzi łatwo, ale fakt, że z mozołem podążacie dalej, w obranym przed siebie kierunku, kształtuje Wasz charakter.

Jeśli jak mnie, dopada Was flauta, życzę Wam wietrznej pogody!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stworzyłem książkę dla dzieci wykorzystując AI

 Sztuczna inteligencja (AI - artificial intelligence) stała się ostatnimi czasy nad wyraz popularna. I trudno się dziwić. Rzadko się zdarza, żeby jakiś wynalazek miał w końcu tak wiele zastosowań. Jest ona wykorzystywana w ogromnej ilości przypadków, od programowania, przez medycynę i finanse, po pracę kreatywną, jak na przykład tworzenie grafiki. AI jest ostatnio odpowiedzialne między innymi za diagnozowanie u pacjentów schizofrenii za pomocą analizy obrazów, z większym powodzeniem niż lekarze, tworzenie botów do inwestowania dających lepsze wyniki niż profesjonalni traderzy, pisanie gotowych schematów stron internetowych, czy tworzenie zaawansowanych grafik na podstawie zadanego tekstu w bardzo krótkim czasie. Wspaniale, prawda?    To zależy.  Po spopularyzowaniu AI od razu podniosły się głosy ludzi, których branża została przez nie usprawniona: Czy sztuczna inteligencja zabierze nam prace? Czy skończy się to wdrożeniem w życie scenariuszem rodem z Terminatora? A może jedyne do czego

Czy na pewno wiesz kim jesteś?

  Przeczytałem ostatnio o teorii mówiącej o tym, że obraz dotyczący naszej osoby różni się w zależności od tego, kto jest jego odbiorcą.      Inaczej mówiąc, Pani kasjerka w sklepie, którą widzisz przez krótką chwilę raz na jakiś czas może odbierać cię jako zupełnie inną osobę, niż twoi znajomi, którzy zamiast prostego szkicu mogą wykreować w swoich głowach skomplikowany tryptyk, napakowany rozmaitymi szczegółami. Tak samo, jak inaczej widzą cię twoi rodzice, rodzeństwo (jeśli takie “posiadasz”), czy współpracownicy.      Co myśli o tobie bezdomny, który oceniając twoją prezencję postanowił zagadać, żeby zapytać o parę złotych? Możliwe, że jego mniemanie na temat twoich cech osobowości pogłębi się jeszcze, zapewniając mu przy tym gratyfikację pieniężną. A co jeśli jego teza zostanie brutalnie odrzucona, kiedy z okazji tego, że dziś twój dzień nie należy do najlepszych, odmówisz mu datku? Może do tego odpowiesz coś w nie do końca miłym tonie. Nie ukrywajmy, tezę dotyczącą twojej ugodo

Dzwonią dzwonki sań, ale to… listopad

       Nadeszła jesień, a razem z nią wszystkie jesieni przymioty. Zmianę było czuć już w samym wietrze, który z dnia na dzień z ciepłego, dającego krótką ulgę w upale, zamienił się w zimny i porywisty. Złote liście kłębiły się na ulicach, poruszane co i rusz to w jedną, to drugą stronę. Z nieba nieprzerwanie siąpił gęsty, klejący deszcz, z gatunku tych, których początkowo może i nie czuć, jednak z czasem podstępnie przenikają każde ubranie. Upalne dotychczas słońce zaczęło dawać zdecydowanie mniej ciepła, a jasna, błękitno złota pogoda ustąpiła odcieniom brązu, czerwieni i wszechogarniającej szarości. Jednak zimno, opadające liście, lśniące kasztany, pomarańczowe dynie i parująca w kubku słodka, mleczna kawa nie były jedynym, co przyszło z jesienią. Ludzie cieszyli się, wkładając na siebie swetry i wyciągając z szafy grubaśne koce, inni zacierali zziębnięte ręce i narzekali, pokasłując co i rusz. Nikt nie spodziewał się tego, co wkrótce miało nastąpić.      Zaczęło się niewinnie. Niek