Tyle się nazbierało planów, projektów, zamiarów, marzeń i dążeń, że trochę postanowiłem wyluzować. Trochę, tak jakby...
No i śmignęło parę dobrych miesięcy w zwyczajnym parciu naprzód po nieznanej ścieżce życia. Dość dużo się działo.
Piękne dni i spore burze, sporo wsparcia, trochę małych stworzeń (w tym jedno najważniejsze) i jedna samotnie płynąca łódka. Chwila odpoczynku, piękne, niebieskie oczy i duuużo zieleni. Koniec zimy i wiosna, powoli przemieniająca się w lato, wszystko to złożyło się na to, że mogłem ponownie odżyć.
Trochę zabrzmi to sztampowo, ale czasem czuje ogromną jedność z naturą. Tak jak ona, cyklicznie odradzam się, rosnę w siłę, nabieram rozpędu, aż w końcu docieram do pełni siebie, czuję że mogę wszystko, a potem zaczynam powoli gasnąć, powoli, z chwili na chwilę coraz bardziej, by w końcu zamrzeć i odrodzić się na nowo.
Co do życia zaś, brakuje mi zieleni okropnie w mieście, Z okna w mieszkaniu mam widok na jedno, samotne drzewo w rogu podwórka, co trochę odbiega od wszechogarniającej zieleni wokół rodzinnego domu i skutkuje oczywistym poczuciem obowiązku posiadania jakichkolwiek roślin. Wcześniej padło na silene capensis, wdzięczną roślinkę, która wyrosła w liczbie dwóch sztuk z trzydziestu dwóch zasianych ziaren. Pięła się w górę jak mogła, potem jednak zrobiło jej się za mokro, za zimno i za ciemno, by rosnąć i poddała się, zamieniając w nawóz dla kolejnej rośliny, jaką okazała się (przez całkowity przypadek) szałwia hiszpańska, zasiana z malutkich ziarenek chia. Szałwia także przybrała formę dwóch roślin, reszta się nie przyjęła, także skazany jestem chyba na doszkolenie się z zajmowania się zielonymi żyjątkami. Kiedy tylko będę miał na to czas, trochę sobie o tym poczytam i zajmę się może na poważniej niż teraz, byłoby wspaniale oglądać jak coś, co kiedyś było nasionem przeradza się stopniowo, pod wpływem pracy, w prawdziwe dzieło stworzenia!
Idąc dalej, coś okropnie zaprząta moją głowę ostatnimi czasy, w moich snach zawsze panuje mrok, akcja nieustannie dzieje się w nocy, a każdy kolejny sen w jakiś sposób powiązany jest ze sobą. Dużo w mym onirycznym świecie błądzenia, symboliki oraz nieznanych postaci. Czuję, że muszę to rozgryźć. Przede mną nie lada wyzwanie.
Hmm, a jak już tak skaczę po tematach, a propos wyzwań, zbliża się SESJA...
Dużo dobrego i powodzenia życzę każdemu!
No i śmignęło parę dobrych miesięcy w zwyczajnym parciu naprzód po nieznanej ścieżce życia. Dość dużo się działo.
Piękne dni i spore burze, sporo wsparcia, trochę małych stworzeń (w tym jedno najważniejsze) i jedna samotnie płynąca łódka. Chwila odpoczynku, piękne, niebieskie oczy i duuużo zieleni. Koniec zimy i wiosna, powoli przemieniająca się w lato, wszystko to złożyło się na to, że mogłem ponownie odżyć.
Trochę zabrzmi to sztampowo, ale czasem czuje ogromną jedność z naturą. Tak jak ona, cyklicznie odradzam się, rosnę w siłę, nabieram rozpędu, aż w końcu docieram do pełni siebie, czuję że mogę wszystko, a potem zaczynam powoli gasnąć, powoli, z chwili na chwilę coraz bardziej, by w końcu zamrzeć i odrodzić się na nowo.
Co do życia zaś, brakuje mi zieleni okropnie w mieście, Z okna w mieszkaniu mam widok na jedno, samotne drzewo w rogu podwórka, co trochę odbiega od wszechogarniającej zieleni wokół rodzinnego domu i skutkuje oczywistym poczuciem obowiązku posiadania jakichkolwiek roślin. Wcześniej padło na silene capensis, wdzięczną roślinkę, która wyrosła w liczbie dwóch sztuk z trzydziestu dwóch zasianych ziaren. Pięła się w górę jak mogła, potem jednak zrobiło jej się za mokro, za zimno i za ciemno, by rosnąć i poddała się, zamieniając w nawóz dla kolejnej rośliny, jaką okazała się (przez całkowity przypadek) szałwia hiszpańska, zasiana z malutkich ziarenek chia. Szałwia także przybrała formę dwóch roślin, reszta się nie przyjęła, także skazany jestem chyba na doszkolenie się z zajmowania się zielonymi żyjątkami. Kiedy tylko będę miał na to czas, trochę sobie o tym poczytam i zajmę się może na poważniej niż teraz, byłoby wspaniale oglądać jak coś, co kiedyś było nasionem przeradza się stopniowo, pod wpływem pracy, w prawdziwe dzieło stworzenia!
Idąc dalej, coś okropnie zaprząta moją głowę ostatnimi czasy, w moich snach zawsze panuje mrok, akcja nieustannie dzieje się w nocy, a każdy kolejny sen w jakiś sposób powiązany jest ze sobą. Dużo w mym onirycznym świecie błądzenia, symboliki oraz nieznanych postaci. Czuję, że muszę to rozgryźć. Przede mną nie lada wyzwanie.
Hmm, a jak już tak skaczę po tematach, a propos wyzwań, zbliża się SESJA...
Dużo dobrego i powodzenia życzę każdemu!
Komentarze
Prześlij komentarz